top of page

Jałowiec – szczyt z Diademu, dzika pętla i historia ukryta w lesie

  • Zdjęcie autora: Kacper
    Kacper
  • 4 wrz
  • 5 minut(y) czytania
Panorama
Panorama

Wstęp: dzika pętla, nieoczywisty szczyt i więcej niż tylko Jałowiec


W Beskidzie Żywieckim każdy dzień może zaskoczyć – i ten nie był wyjątkiem. Tym razem ruszyliśmy na Jałowiec, kolejny szczyt do Diademu Gór Polski, ale szybko okazało się, że ten dzień to coś więcej niż tylko „kolejne wejście”.

Zaczęliśmy z niepozornego miejsca – małego parkingu przy potoku w Stryszawie Górnej – i ruszyliśmy trasą, która łączyła w sobie wszystko, co w górskiej wędrówce najciekawsze: stromy, dziki las, wiejskie klimaty, leśny wodospad, bioróżnorodną polanę, szerokie panoramy i ślady historii granic. A na dokładkę – schron z pieczątką i klimatem, który trudno opisać, dopóki się tam nie stanie.


W tym wpisie pokażę Ci:

  • jak zaplanować konkretną pętlę na Jałowiec z widokami i atrakcjami po drodze,

  • dlaczego warto odbić do Roztok i na Halę Trzebuńską,

  • oraz czego szukać na szczycie, poza samym szczytem.

To nie był dzień „na zaliczenie”. To był dzień, który się pamięta.


Start: Stryszawa Górna – maleńki parking, zielony szlak i strome podejście


Naszą trasę na Jałowiec rozpoczęliśmy w miejscowości Stryszawa Górna, tuż obok mostku nad potokiem Stryszawka. Znajduje się tam naprawdę niewielki parking – zmieści się kilka aut, więc warto być wcześniej. My mieliśmy szczęście – miejsce było wolne, a okolica cicha i zielona, idealna na start wędrówki.

Zaraz za parkingiem wchodzimy na zielony szlak, który od razu daje znać, że nie będzie lekko – krótkie, ale dość strome podejście przez las szybko podnosi tętno. Ścieżka pnie się w górę, nie zostawiając zbyt wiele czasu na rozgrzewkę, ale na szczęście nie trwa to długo.

Po chwili wychodzimy z lasu i trafiamy do wsi Wsiórz – cichej, górskiej osady, gdzie czas płynie wolniej. To tutaj dołącza do nas niebieski szlak, którym będziemy kontynuować wędrówkę. Już samo to miejsce ma swój klimat – trochę zapomniane, otoczone zielenią, jakby oderwane od reszty świata.

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej – przed nami było jeszcze kilka zmian szlaków i jedno małe przyrodnicze zaskoczenie.


Podejście zielonym szlakiem.
Podejście zielonym szlakiem.

Wsiórz i niebieski szlak – dojście do skrzyżowania i zejście do Roztok


Z Wsiorza szliśmy dalej niebieskim szlakiem, który prowadził nas przyjemną, leśną trasą – dużo łagodniejszą niż wcześniejsze podejście. Ścieżka wije się między drzewami, z rzadka otwierając widok, ale to właśnie ten odcinek pozwala złapać spokojny rytm marszu.

Po pewnym czasie doszliśmy do skrzyżowania szlaków, gdzie odbiliśmy na żółty szlak w kierunku Roztok. Ten fragment był dla nas czymś więcej niż tylko przejściem – zaplanowaliśmy tu małą przyrodniczą przerwę. Chcieliśmy zejść niżej, żeby zobaczyć jeden z wodospadów, który znajduje się przy szlaku.

Wodospad – choć niewielki – okazał się bardzo klimatyczny. Szum wody, cień drzew i mokre głazy sprawiły, że to było idealne miejsce na chwilę odpoczynku. Nie było tam tłumów, co dodatkowo podbiło urok tego punktu – dziko, cicho i bardzo orzeźwiająco.

Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej – żółtym szlakiem, który stopniowo znów zaczął piąć się w górę, prowadząc nas w stronę wyjątkowej polany.


Włączyliśmy się w szlak niebieski.
Włączyliśmy się w szlak niebieski.

Polana Krawcowa – niepozorna ścieżka do ukrytego fragmentu przyrody


Idąc dalej żółtym szlakiem, zbliżyliśmy się do Polany Krawcowej, ale – co ważne – żeby ją zobaczyć, trzeba zboczyć ze szlaku jakieś 10–20 metrów przez las. Nie jest widoczna od razu z głównej trasy, więc łatwo ją pominąć, jeśli nie wiesz, że tam jest.

Polana to teren specjalnie utrzymywany pod kątem zachowania bioróżnorodności – w odpowiednich porach roku można tu trafić na dzikie kwiaty, różnorodne rośliny, a nawet zobaczyć zwierzęta, jeśli ma się trochę cierpliwości i czasu. My trafiliśmy już po okresie kwitnienia, więc nie było tam zbyt kolorowo, a na obserwowanie dzikich mieszkańców lasu też niestety nie mieliśmy czasu – trasa czekała.

Mimo wszystko warto wiedzieć, że to miejsce tam jest – spokojne, ciche, schowane od głównej ścieżki. Jeśli kiedyś wrócimy tu w pełni sezonu i z wolniejszym tempem, to na pewno zostaniemy tam dłużej.


Polana Krawcowa.
Polana Krawcowa.

Szczyt Jałowiec – pieczątka, schron, historia granic i miejsce z klimatem


Po przejściu przez leśne odcinki i minięciu Polany Krawcowej dotarliśmy w końcu na szczyt Jałowiec (1111 m n.p.m.) – jeden z tych punktów, które dają znacznie więcej niż tylko wysokość na mapie. To również kolejny szczyt z Diademu Gór Polski, więc jeśli go zdobywasz – gratulacje, kolejna pieczątka do kolekcji!

Na górze czekała na nas rozległa polana z naprawdę pięknymi widokami – przy dobrej pogodzie można dostrzec m.in. Pasmo Babiogórskie, a nawet Tatry w oddali. To świetne miejsce na odpoczynek, bez tłumów i z poczuciem przestrzeni.

Na samym szczycie znajduje się też drewniany schron turystyczny, bardzo dobrze utrzymany. W środku można się schować, przenocować, a nawet po prostu chwilę odpocząć w cieple.W środku czeka też pieczątka, co zawsze jest miłym dodatkiem, szczególnie dla tych, którzy zbierają potwierdzenia swoich tras.

To miejsce ma również swoje historyczne znaczenie. Podczas II wojny światowej przez Jałowiec przebiegała granica Generalnego Gubernatorstwa III Rzeszy. W okolicznych lasach można natknąć się na pozostałości po dawnych wieżach strażniczych, które przypominają o tej trudnej i bolesnej historii.

Po odpoczynku na szczycie i szybkim rzucie oka w kierunku przeszłości, postanowiliśmy jeszcze odbić kawałek dalej – na Halę Trzebuńską, żeby złapać ostatnie mocne widokowe uderzenie tego dnia.



Hala Trzebuńska – krótki odcinek na panoramę wartą każdego kroku


Choć Jałowiec sam w sobie oferuje sporo przestrzeni i widoków, nie mogliśmy sobie odmówić krótkiego podejścia na pobliską Halę Trzebuńską. To zaledwie kilka minut marszu w górę, ale efekt jest naprawdę tego wart.

Hala to otwarta przestrzeń, z której rozciągają się szerokie panoramy Beskidu Żywieckiego i dalszych pasm – idealne miejsce, żeby po prostu usiąść, odpocząć i nacieszyć się ciszą. Nie ma tu schroniska, tłumów ani infrastruktury – i całe szczęście. Jest za to przestrzeń, z której można kontemplować trasę, którą się już pokonało, i odetchnąć przed zejściem.

To było dla nas takie nieplanowane „zatrzymanie się w miejscu” – nie na długo, ale wystarczająco, żeby poczuć, że naprawdę warto było dziś iść. Po chwili odpoczynku wróciliśmy tą samą drogą na Jałowiec i zaczęliśmy powrót – tym razem w dół, innym wariantem.

Panorama.
Panorama.
Widoki z Hali.
Widoki z Hali.

Zejście: Przełęcz pod Jałowcem, Przełęcz przy Kolędówce i zielony powrót


Po powrocie z Hali Trzebuńskiej na Jałowiec ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem już w kierunku powrotnym. Trzymaliśmy się niebieskiego szlaku, który prowadził nas w stronę Przełęczy pod Jałowcem – odcinek spokojny, przyjemnie zacieniony, idealny na zejście po górskim odpoczynku.

Na przełęczy zmieniliśmy szlak na żółty, który prowadzi przez kolejne widokowe fragmenty trasy. Wciąż trafiały się miejsca, gdzie między drzewami otwierały się przepiękne panoramy – te odcinki nadają zejściu lekkości, bo co chwilę jest powód, żeby się zatrzymać, rozejrzeć i po prostu nacieszyć tym, co dookoła.

Kolejnym ważnym punktem na trasie była Przełęcz przy Kolędówce, gdzie po raz ostatni zmieniliśmy kolor szlaku – tym razem na zielony, który miał nas doprowadzić z powrotem do miejsca, gdzie rano zostawiliśmy samochód.

Ten końcowy odcinek to już klasyczne zejście – w większości leśne, spokojne, z delikatnymi podejściami i zejściami, ale ogólnie przyjemne i bezpieczne. Po przejściu około 15 km wróciliśmy do Stryszawy Górnej, domykając piękną i pełną detali pętlę.


Domostwo na przełęczy Kolędówka.
Domostwo na przełęczy Kolędówka.
Ostatnie widoki ze szlaku.
Ostatnie widoki ze szlaku.

Podsumowanie – ponad 15 km dzikiej pętli z widokami, historią i klimatem


To była jedna z tych tras, które może nie mają wielkiej renomy w przewodnikach, ale zostają w pamięci na długo. Jałowiec sam w sobie jest ciekawym szczytem – należy do Diademu Gór Polski, ma świetne widoki i klimatyczny schron z pieczątką. Ale to nie tylko cel sprawia, że ta trasa była wyjątkowa.

Po drodze mieliśmy wszystko, co w górach najcenniejsze:🌿 dzikie, strome podejście od strony Stryszawy,🌊 wodospad ukryty przy szlaku w Roztokach,🌼 Polanę Krawcową, która – choć już po sezonie – nadal miała swój urok,⛺ schron i ślady historii granicy z czasów II wojny światowej,🌄 i w końcu – Halę Trzebuńską, z której rozciąga się jeden z piękniejszych widoków tej części Beskidu Żywieckiego.


Zmienność szlaków nie była uciążliwa – wręcz przeciwnie, trasa układa się w logiczną pętlę, którą można przejść z przyjemnością i ciekawością. Nie nudzisz się tu ani przez chwilę.

Jeśli szukasz całodniowej wycieczki z przyrodą, historią, ciszą i konkretnym szczytem do zdobycia – ta pętla na Jałowiec będzie strzałem w dziesiątkę.

Komentarze


Specjalizujemy się w organizacji szkoleń oraz kursów outdoorowych, survivalowych oraz bushcraftowych. Szkolimy ludzi w każdym wieku niezależnie od płci. Nasze szkolenia są skierowane zarówno do osób fizycznych jak i firm. 

Nasi partnerzy:

Logo_1_360x.webp

Wolf Expedition Warszawa
Kontakt:
@:  kontakt@wolfexpedition.pl
tel: 505-653-540

  • Facebook
  • YouTube
  • Instagram

©2025 made by Kostek09.

Strona używa plików cookies, oglądając stronę wyrażasz zgodę na przechowywanie danych.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej przeczytaj naszą Politykę Prywatności, Regulamin i Warunki ogólne

bottom of page